Dwunastego grudnia odebrałam nieco spóźniony na Mikołajki Chillbox grudniowy. Tutaj poprzeczka zawieszona jest naprawdę wysoko, tak więc miałam niemałe oczekiwania.
Pudełko przyszło owinięte czerwoną wstążką z piękną kokardą na froncie. To, co widzicie na zdjęciu, to moje nieudolne próby odwzorowania jej pierwotnego wyglądu. Nie mam złudzeń, moje umiejętności manualne nie dorastają ekipie Chillboxa nawet do opuszek palców.
A co znalazłam w środku pudełka?
Bardzo wiele.
Na początek, krem do twarzy na zimę Basiclab. Produkt bazuje na kompleksie 7 olejów: z oliwek, lnianego, macadamia, kokosowego, słonecznikowego, arganowego i z awokado. Krem jest bezzapachowy i przeznaczony do stosowania przez całą rodzinę, także dla dzidziusiów od 1. miesiąca życia.
Czytałam o nim same pozytywne komentarze i muszę przyznać, że jestem naprawdę zaintrygowana. Miękka tubka zawierająca 75 ml kremu kosztuje 24,99 zł.
Zaraz po produkcie do pielęgnacji twarzy, mamy produkt do pielęgnacji ciała. W czarnym słoiczku znajduje się masło shea o zapachu pomarańczy i cynamonu. Doceniam właściwości pielęgnacyjne masła shea, więc nie mogę już doczekać się pierwszych testów. Nie ukrywam, że nie powstrzymałam się i musiałam naruszyć już gładką taflę masła, ale nic więcej nie zdradzę!
Produkt ma nawilżać, odżywiać, poprawiać jędrność i elastyczność skóry, a jego zapach ma zmniejszać uczucie stresu i napięcia. 30 g takiej przyjemności kosztuje 24,99 zł.
Pierwszy (ale nie ostatni!) punkt niekosmetyczny na liście, to kubek w piękne, proste choinki, który skradł moje serce od razu, gdy wyciągnęłam go z pudełka. Zaliczyliśmy już pierwszą wspólną herbatę, a także kąpiel w zmywarce. Kubek wyszedł z tego bez uszczerbku na zdrowiu, z czego wnioskuję, że czekają nas długie miesiące wspólnego picia herbaty…
Koszt kubka został podany w ramach 8-17 zł. Gdzieś w tej skali mieści się mój w przepiękne iglaki.
Jak już o piciu herbaty mowa, to nie mogło zabraknąć herbaty z Ambasady Herbaty. Wersja Piernikowa Nuta, którą dostałam, łączy w sobie aromat czarnej herbaty ze skórką pomarańczy, imbiru, goździków, kardamonu i wanilii. To musi być boskie.
50 g sypanej herbaty, które kosztuje 6,20 zł, aktualnie czeka na otwarcie w szafce kuchennej. Niech jeszcze chwilę poczeka – prawdopodobnie otworzę kilka dni przed świętami, by dodać smaku temu cudownemu okresowi.
Z kuchni przeniesiemy się od razu pod prysznic, by tam kontynuować kurację zapachami świąteczno-zimowymi. Chillbox proponuje nam kremowy żel pod prysznic Dresdner Essenz w wersji Zimowa Magia. Nie zdradzę nic więcej, prócz tego, że zabrałam go już pod prysznic i jak już nacieszę się jego obecnością, podzielę się swoją opinią razem z Wami 😉
200 ml kremowego, wegańskiego żelu pod prysznic kosztuje 19,99 zł.
Jakby tego było mało, to na dokładkę można było dostać maskę w płachcie w wersji z mikołajem, reniferem lub elfem. Mnie trafił się renifer o działaniu wygładzającym. Jestem ciekawa, jak nadruk będzie prezentował się na twarzy. Możecie być pewne, nie pochwalę się! Ale działanie zdecydowanie zrelacjonuję.
Maska w płachcie marki Muju kosztuje 9,99 zł.
Po wieczornej pielęgnacji, czas na relaks z książką. Wybrałam Skandynawski Sekret – Dr Bertil Marklund. W książce opisana jest szwedzka zasada umiaru, którą zdecydowanie powinnam zaimplementować do swojego życia, przynajmniej kosmetycznego. Nie wierzę w takie cuda, ale chętnie oddam się lekturze.
Szukając opinii o książce, znalazłam ją w najniższej cenie za 19,05 zł, ale cena podana na okładce, to 34,90 zł.
Na osłodę (jakby jeszcze było mało!), lizak w kształcie laski. Przyszedł do mnie mocno poturbowany, bo aż w 7 częściach, co dla mnie jest dużym plusem, bo mogłam zjeść go na 7 razy. Koszt to około 1 zł.
Jednym z moich ulubieńców tego pudełka, to ciepłe rękawiczki, których zawsze jest u mnie zbyt mało. Jak pisze ekipa Chillboxa, są stylowe i na maxa zimowe. Oj, są. A przede wszystkim grzeją lepiej niż wszystkie moje rękawiczki razem wzięte.
Koszt jednej pary, to około 6 zł.
Na koniec próbki trzech podopiecznych marki Tołpa: maska czarny detox, enzymatyczna maska z glinkami oraz peeling 3 enzymy. O tej ostatniej rozpisuje się już cały internet, więc z radością przyjmuję fakt, że i ja będę mogła ją przetestować.
Każda z saszetek zawiera 8 ml produktu i kosztuje 9,99 zł.
Koniec! Było długo i intensywnie, ale teraz ze spokojem mogę oddać się rozmieszczeniu kosmetyków i nie-kosmetyków po domu. Testy rozpoczynam niebawem. Zdecydowanie każdy produkt przypadł mi do gustu.
Chillbox grudniowy uważam za bardzo dobry. Mimo że poprzeczka jest zawieszona bardzo wysoko, podołali!