W przedświątecznym szale nie zapomniałam o prezentach ode mnie dla mnie. Nie zapomniałam to mało powiedziane, zakupy praktycznie nie mieszczą się w kadrze (ups!). Tym razem będzie wyłącznie pielęgnacyjnie, bo zapomniałam sfotografować małą gromadkę nowych lakierów do paznokci – wybaczcie! Obiecuję, że niebawem nadrobię zaległości.

W niemieckiej drogerii DM poczyniłam małe zakupy przy okazji zakupu dodatków do prezentów świątecznych. Masła do ciała Alverde uwielbiam, dlatego nie mogłam nie zdecydować się na masło dla mam, które znalazłam na dziale dziecięcym. Za 200 ml zapłaciłam 2,95 euro. Opakowanie dodatkowo zabezpieczone jest sreberkiem, dzięki czemu mam pewność, że nie było przez nikogo dotykane.

Dwie sole do kąpieli marki SauBar miały być dodatkiem do prezentu dla małej dziewczynki, ale ostatecznie zostały ze mną. Będą czyniły swoją powinność w trakcie cotygodniowej kąpieli dla stóp. Obie saszetki zawierające po 60 g kosztowały 0,95 euro każda. Wróżę nam kilka miłych, lawendowo-malinowych wieczorów.

Z kolei na stronie Azjatycki Dom Piękna, z okazji sporych obniżek cenowych, zdecydowałam się na 2 maski w płachcie: liftingującą i rozjaśniającą. Każda saszetka zawierająca jedną maskę na tkaninie kosztowała 2,90 zł. Z chęcią skorzystam z ich właściwości w trakcie wieczornego spa, a później dokładnie wszystko opiszę!

Powodem, dla którego zdecydowałam się na zakupy na stronie z azjatyckimi kosmetykami, były miniatury kremu pod oczy w cenie 11,94 zł za sztukę. Przyznaję, że uległam licznym pochwałom i namowom, których naczytałam się na blogach i innych kontach kosmetycznych. Za jakiś czas zobaczymy, czy brak asertywności popłaca. 😉

Ostatnim produktem wrzuconym do internetowego koszyka na tym portalu był żel aloesowy marki Skin79. Tym razem zdecydowałam się na wersję w słoiczku, z uwagi na łatwość aplikacji na włosy i na atrakcyjną cenę. Za 300 g przeźroczystej, aloesowej galaretki zapłaciłam dokładnie 23,40 zł. Żel aloesowy to zdecydowanie mój must have w pielęgnacji włosów.

W sklepie internetowym Bee zamówiłam kilka produktów, których zabrakło w moim pielęgnacyjnym asortymencie. Na początek, peeling do ciała Organic Shop, który zamierzam zużyć do peelingowania stóp. Mimo dużej dostępności owocowych wersji zapachowych, ja wybrałam algi atlantydzkie. To moja pierwsza styczność z peelingami do ciała tej marki; liczę, że będę zadowolona.

Przy okazji zakupu peelingu, dorzuciłam też 3 saszetki słynnej czarnej maski Pilaten. Produkt był szeroko znany już jakiś czas temu, ale ja zwykle potrzebuję trochę więcej czasu na decyzję. Koszt jednej saszetki nie przekraczał 2 zł, zatem zdecydowałam się tylko na 3, licząc, że nasza historia nie skończy się tylko na jednej. 😉

Ostatni produkt, a raczej zestaw produktów, na który skusiłam się po Waszych postach zakupowych, to 3 urocze kremy do rąk, które możecie znaleźć w Biedronce. Liczę, że bakaliowy keks, miodowy piernik i kokosowa muffinka nie zawiodą mnie i będę mogła długo cieszyć się z ich właściwości pielęgnacyjnych. Koszt zestawu to 9,99 zł. Jestem zauroczona.

Z całkowitą pewnością stwierdzam, że to ostatni post zakupowy w tym roku!
W roku 2020 życzę sobie i Wam samych dobrych okazji i trafionych produktów z piękną szatą graficzną. Czy może być coś lepszego? Tak, ja też wątpię 🙂