Bohaterem dzisiejszego wpisu jest serum, które dostałam w jednym z pudełek z kosmetyczną zawartością. Przyznaję, że wcześniej nie miałam do czynienia z marką Kiré Skin, co więcej – nawet o niej nie słyszałam. Okazuje się, że producent ma już na swoim koncie kilka produktów – i to produktów wartych zainteresowania, jak wynika z ocen zamieszczonych przy poszczególnych kosmetykach na stronie producenta.
Kiré Skin – serum Fermentowany Korzeń Czerwonego Żeń Szenia & Nasiona Papai – przychodzi do nas w masywnym, ciężkim słoiczku z pipetą. Opakowanie podoba mi się ogromnie – doskonale prezentuje się na łazienkowej półce. Na etykiecie znajdują się wszelkie potrzebne informacje i nic poza tym – minimalizm w czystym wydaniu.
Niestety, opakowanie produktu jest jednocześnie problematyczne. Po 3 tygodniach stosowania pipeta przestała dawkować serum. Problem leży w pipecie, która jest przykrótka, ale też w konsystencji produktu, która jest żelowa i nie spływa, jak to bywa w przypadku konsystencji płynnych. Zdecydowanie bardziej doceniłabym opakowanie z pompką – byłoby higienicznie i wygodnie.
Konsystencja serum jest, jak wspominałam powyżej, żelowa, ale z racji bazy, jaką jest olej ze słodkich migdałów, produkt jest także tłusty. Kiré Skin – serum Fermentowany Korzeń Czerwonego Żeń Szenia & Nasiona Papai stosowałam w sposób dwojaki: póki pipeta działała bez zarzutu, kropelkę serum dodawałam do kremu na dzień, mieszałam na dłoni i tak powstałą substancję nakładałam na twarz; wieczorem po uprzednim tonizowaniu skóry, nakładałam najpierw krem do twarzy, a następnie całą pielęgnację zamykałam nakładając to serum.
W ten sposób produkt sprawdzał się wyśmienicie. Warto zaznaczyć, że ze względu na swoją olejkową bazę, nie wchłaniał się całkowicie – jeśli nie przepadacie za efektem olejowej warstwy na skórze, rozważcie poważnie propozycję marki Kiré Skin.
Skład: Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Silica, Isopropyl Myristate, Pseudozyma Epicola/Apricot Kernel Oil/Olive Fruit Oil/Sunflower Seed Oil/Sweet Almond Oil/Panax Ginseng Root Extract Ferment Extract Filtrate, Rosa Canina Fruit, Carica Papaya Seed Oil, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Tocopherol, Helianthus Annuus Seed Oil, Squalane, Rosmarinus Officinalis Leaf Oil, Glycine Soja Oil, Vanilla Planifolia Fruit Extract, Jasminum Officinale Flower/Leaf Extract, Plumeria Rubra Flower Extract, Camellia Sinensis Leaf Extract, Prunus Persica Fruit Extract, Rosmarinus Officinalis Leaf Extract, Lavandula Angustifolia Flower/Leaf/Stern Extract, Cupressus Sempervirens Seed Extract, Coriandrum Sativum Seed Extract, Citrus Aurantium Bergamia Fruit Extract, Rose Extract, Fucus Vesiculosus Extract, Cananga Odorata Flower Extract, Laminaria Ochroleuca Extract, Linalool.
Serum wypełnione jest masą ekstraktów! Pozostaje teraz pytanie, jak ten prawdziwie bogaty skład sprawdził się na mojej skórze?
Nadzwyczaj dobrze. Przede wszystkim, od razu po pierwszym użyciu zauważyłam wygładzenie i zmiękczenie skóry. Produkt świetnie radzi sobie z nawilżaniem, nie zapycha, nie podrażnia, zabezpiecza przed mrozem. Zakładam, że tak otulająca, odżywcza formuła odgrywa także niemałą rolę w procesie walki z pierwszymi zmarszczkami. Kiré Skin – udało Wam się!
Serum wystarczyło mi na około 2 miesiące stosowania, aktualnie wydobywam resztki za pomocą patyczka higienicznego, co w sumie czynię już od połowy opakowania. 😉
Pojemność/Cena: 30 ml/90 zł
Wygląda bardzo zachęcająco. Myślę, że efekt by mi się spodobał.
Bardzo możliwe. 🙂 Przyznam, że od czasu, gdy testowałam to serum, regularnie myślę o powrocie do niego.