Z dużym opóźnieniem kupuję wszelkiego rodzaju nowości – wolę najpierw zapoznać się z możliwie jak największą liczbą opinii. Maseczkowo-peelingowe poczynania marki Tołpa śledziłam już od dłuższego czasu, dlatego bardzo ucieszyłam się, kiedy z grudniowej edycji Chillboxa wyciągnęłam: peeling 3 enzymy, maskę czarny detox oraz enzymatyczną maskę z glinkami.
Testy rozpoczęłam od kultowego peelingu 3 enzymy. Czułam się mocno zachęcona przez liczne pozytywne opinie oraz informację, że produkt jest przeznaczony także do skóry wrażliwej i alergicznej.
Tołpa – peeling 3 enzymy – ma za zadanie głęboko oczyszczać pory, zapobiegać ich blokowaniu oraz zmniejszać ilość zaskórników. Za pozytywne działanie na skórę odpowiedzialne są między innymi tytułowe 3 enzymy: papaina, bromelaina, keratynaza.
Postępowałam według zaleceń producenta: produkt nałożyłam na skórę twarzy i szyi i pozostawiłam go na 10 minut, w trakcie których miał zadziałać na moją skórę. Działanie odczułam praktycznie od razu – producent ostrzega, że w trakcie stosowania możemy odczuć niewielkie mrowienie, zaczerwienienie lub pieczenie, które jest związane z działaniem składników aktywnych. Ja miałam wrażenie, że moja skóra płonie i jednocześnie czułam setki wbijających się w nią igiełek. Dodatkowo, jak ostrzegał producent, cera była zaczerwieniona. Nieprzyjemny efekt utrzymywał się przez 8 na 10 minut zabiegu. Po zmyciu peelingu od razu miałam ochotę nałożyć odżywczy krem, najlepiej wyciągnięty prosto z lodówki. Niestety, efekt działania enzymów był dla mnie na tyle mocny i traumatyczny, że przysłonił mi całkowicie efekty działania produktu. Wniosek jest dla mnie jeden – to, co sprawdza się u innych, niekoniecznie sprawdzi się u mnie. Do peelingu już nie wrócę, ale jestem ciekawa, jak sprawdzi się zawartość pozostałych dwóch saszetek.
Skład: Aqua, Glycerin, Propylene Glycol, Papain, Peat Extract, Bromelain, Algin, r-Bacillus Licheniformis Keratinase, Carbomer, Tetrasodium EDTA, Xanthan Gum, Sodium Hydroxide, Parfum, Tromethamine, Sodium Chloride, Calcium Chloride, Ethylhexylglycerin, Phenoxyethanol, Caprylyl Glycol, Methylpropanediol, Benzoic Acid.
Po traumatycznych przeżyciach z kultowym peelingiem, musiałam odczekać ponad 2 tygodnie zanim rozpoczęłam testy kolejnej saszetki. Tym razem wybrałam nieco łagodniejszą wersję produktu opisanego wyżej i z zaciekawieniem obserwowałam jej działanie.
Tołpa – enzymatyczna maska z glinkami – zachęciła mnie swoim dwojakim działaniem. Po pierwsze, delikatnie złuszcza i oczyszcza skórę. Po drugie, działa jak maska z glinkami, nawilżając i eliminując szary koloryt skóry.
Maskę zaaplikowałam na skórę twarzy i szyi i pozostawiłam ją na 10 minut. W trakcie tego czasu czułam delikatne mrowienie, ale nie palenie, jak w przypadku peelingu 3 enzymy. Producent zaleca rozmasować zaschniętą maskę zwilżonymi dłońmi, aby zmienić jej konsystencję w oczyszczającą pianę. Przyznaję, że zapomniałam o dopisku z pianą. Kiedy bąbelki zaczęły rozprzestrzeniać się po twarzy i wchodzić do ust i nosa, zastanawiałam się, co zrobiłam nie tak. Ostatecznie stwierdzam, że było to ciekawe doświadczenie, ułatwiające zmycie produktu z twarzy. Ale nie tylko to mile mnie zaskoczyło! Skóra po użyciu enzymatycznej maski z glinkami była oczyszczona, miła w dotyku i przygotowana do aplikacji dalszej pielęgnacji – najlepiej mocno nawilżającej. Jestem na tak! Być może kiedyś zaopatrzę się w tubkę z peelingo-masko-pianką oczyszczającą. Po tej saszetce czuję się zachęcona.
Skład: Aqua, Kaolin, Lauryl Glucoside, CI 77891, Glycerin, Decyl Glucoside, Montmorillonite, Bentonite, Illite, Peat Extract, Parfum, Citrus Paradisi Fruit Extract, Algin, Papain, Carbomer, 1,2-Hexanediol, Hydroxyethyl Acrylate/Sodium Acryloylminethyl Taurate Copolymer, Disodium EDTA, Sorbitan Isostearate, Polysorbate 60, Citric Acid, Methylpropanediol, Phenoxyethanol, Caprylyl Glycol, Benzoic Acid.
Na sam koniec, mocno zachęcona po enzymatycznej masce z glinkami, zostawiłam sobie maskę w przyjemnie wyglądającej czarnej saszetce z elementami florystycznymi 😉
Tołpa – maska czarny detox – bardzo mnie zainteresowała, choć wzbudzała u mnie pewne obawy po przygodzie z inną czarną maską peel-off. W tym przypadku, na szczęście, maskę należy usunąć ze skóry za pomocą wody. Zmywanie tej maski nie należy do najszybszych czynności, ale czego się nie robi dla świeżej, czystej skóry?
Od razu po aplikacji maska zaimponowała mi tym, że nie szczypie i nie rozpala skóry. Po 10 minutach przyjemnego relaksu maska w większości była już zaschnięta. Po zmyciu skóra była oczyszczona, wygładzona, odświeżona, koloryt był ujednolicony. Cera, mimo że nie była wyjątkowo nawilżona, to przynajmniej nie była ściągnięta, a to bardzo doceniam. Z przyjemnością nakładało mi się kolejne kroki pielęgnacyjne. Muszę przyznać, że do tej maski także chętnie bym wróciła.
Skład: Aqua, Kaolin, Glycerin, Bentonite, Peat Extract, Hydrolyzed Algin, Zinc Sulfate, Disodium EDTA, Hydroxyethyl Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Parfum, Charcoal Powder, Polyglyceryl-10 Stearate, Polyglycerin-10, Poliglyceryl-10 Myristate, Sodium Dehydroacetate, Citric Acid, Polysorbate 60, Sorbitan Isostearate, Methylpropanediol, Phenoxyethanol, Caprylyl Glycol, Benzoic Acid.
Podsumowując, najbardziej znany i lubiany peeling 3 enzymy niestety nie zdał u mnie egzaminu. Za to pozostała dwójka: enzymatyczna maska z glinkami i maska czarny detox, jak najbardziej wpisują się w moje gusta. Odpowiada mi to, że są skuteczne, ale nie tak agresywne jak pierwszy oceniany przeze mnie produkt. Do ostatniej dwójki chętnie wrócę i mogę je też polecić. 🙂
Saszetka: pojemność/cena: 8 ml/9,99 zł każda
Tubka: pojemność/cena: 40 ml/32,99 zł każda
Enzymatyczna maska z trzema glinkami to mój faworyt, robi cuda z moją skórą 🙂